Pisma z ZUS-u tylko ją w tym utwierdziły. Monika Richardson ogłosiła, co chodzi jej po głowie
Monika Richardson poważnie myśli o przyszłości. Co prawda nie wybiera się jeszcze na emeryturę, ale już teraz zastanawia się, co i gdzie mogłaby robić po zakończeniu pracy zawodowej. Choć to ostatnie chyba nigdy do końca nie nastąpi...
Monika Richardson występuje w przestrzeni publicznej od blisko 30 lat. W tym czasie była związana m.in. z radiem i TVP, gdzie prowadziła "Europa da się lubić" czy "Pytanie na śniadanie". Obecnie prezenterka jest jedną z gospodyń pasma śniadaniowego w telewizji internetowej. Mimo rozbudowanego portfolio - podobnie jak wielu innych działających w branży rozrywkowej lub w mediach - gwiazda nie ma co liczyć na wysoką emeryturę.
"Od wielu lat dostaję pisma z ZUS-u, mam obliczony kapitał początkowy, a moja emerytura na tzw. dzień dzisiejszy wynosiłaby 1300 złotych, więc wszystko jest jasne i wiem, że muszę mieć tzw. własne środki" - przyznała w rozmowie z Jastrząb Post.
W przeciwieństwie do niektórych narzekających na niskie świadczenia artystów dziennikarka akceptuje fakt, że za zapewnienie sobie bezpiecznego, komfortowego bytu odpowiada przede wszystkim ona sama.
Przede wszystkim Richardson w ciągu lat pracy dbała o swoje zaplecze finansowe. Zgromadzone pieniądze "pracują" teraz na kontach oszczędnościowych czy w trzecim filarze. Poza tym 53-latka nie zamierza opierać się jedynie na świadczeniach państwowych - wie, że będzie musiała dorabiać.
"Gdybym chciała zostać na emeryturze, to nie mam wątpliwości, że raczej bym nie przeżyła, albo musiałabym zacząć sprzedawać nieruchomości rodzinne" - zaznaczyła.
Sposobem na regularny zarobek jest m.in. założona przez nią jesienią 2021 roku szkoła językowa. Po przejściowych kłopotach, kiedy już się wydawało, że placówka będzie wymagała zamknięcia, biznes zaczął nieźle hulać.
Klientów nie odstrasza nawet wysoka kwota, którą trzeba zapłacić za indywidualną lekcję angielskiego u celebrytki. Taka przyjemność kosztuje aż 200 złotych, czyli kilka razy więcej niż za zwykłe "korki" w stolicy czy niemal dwukrotnie drożej niż za spotkanie z native speakerem.
"Jeżeli to są lekcje indywidualne, to trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 100 złotych za godzinę. U mnie lekcje są dużo droższe - 200 złotych godzina zegarowa. Ja to robię świadomie, ponieważ mam tyle na głowie w związku ze szkołą i tym, że angażuję się w telewizję dla ludzi 55+, że nie mam czasu uczyć" - mówiła w rozmowie z Pomponikiem.
Okazuje się, że kobieta zastanawia się nawet nad przeprowadzką za granicę po osiągnięciu wieku emerytalnego. Na ten moment najbardziej kusi ją Hiszpania, która jest dość popularnym kierunkiem wśród celebrytów. Barcelona jest przecież teraz domem dla Anny i Roberta Lewandowskich czy Wojciecha Szczęsnego i Mariny Łuczenko-Szczęsnej, poza tym posiadłość mają tam też chociażby Joanna Koroniewska i Maciej Dowbor, Beata Kozidrak czy Patrycja Markowska.
Richardson ma nawet pomysł, czym mogłaby się zajmować.
"Chciałabym być z kimś, kto będzie mi bliski. Ale też rozważam myśl, że mogę zostać sama. Ostatnio pomyślałam sobie, żeby wyjechać do Hiszpanii i tam zatrudnić się w domu dziecka" - wyjawiła w wywiadzie dla "Twojego Imperium".
Czterokrotnie zamężna kobieta kilka miesięcy temu rozstała się z tajemniczym Arturem i jak na razie wciąż pozostaje singielką. Nie jest jednak zupełna samotna - ma przecież dzieci z drugiego małżeństwa (ze szkockim pilotem Jamiem Malcolmem): Tomasza i Zofię.
Zobacz też:
Monika Richardson znów wspomniała o Zamachowskim. Wyjawiła prawdę o początkach ich związku
Monika Richardson już tak nie wygląda. Jej metamorfoza może wprawić w osłupienie
Nie cichnie afera wokół Moniki Richardson. Gwiazda zdobyła się na duży krok