Helena Englert w końcu zabrała głos ws. afery z ojcem. To jest tak, jak mówią
Do premiery "Hamleta" w reżyserii Jana Englerta zostało już coraz mniej czasu. Zainteresowanie spektaklem będzie jeszcze większe, niż się początkowo spodziewano. Niestety, nie ze względu na walory artystyczne sztuki, a na aferę, która kilka tygodni temu wybuchła. Posądzona o korzystanie z pozycji zawodowej ojca Helena Englert w końcu odniosła się do stawianych rodzinie zarzutów. Celebrytka zaskoczyła wyznaniem.
Jan Englert za kilka miesięcy ma oddać swoje stanowisko dyrektora artystycznego Teatru Narodowego w Warszawie. Zanim jednak to zrobi, widzowie będą mogli obejrzeć jego pożegnalny spektakl. Zainteresowanie sztuką jest ogromne, głównie jednak przez aferę, którą wywołało zatrudnienie do "Hamleta" żony oraz córki reżysera. O ile jeszcze angaż Beaty Ścibakówny nie był aż tak krytykowany, tak dość mocno dostało się Helenie Englert, która na co dzień nie jest nawet związana z placówką, którą zarządza jej ojciec.
Po tym jak internautów zelektryzowała informacja o obsadzie "Hamleta", Jan Englert konsekwentnie odmawiał komentowania całej sprawy. W końcu jednak jego córka postanowiła odnieść się do sytuacji i odpowiedzieć na krytykę.
Helena udzieliła wywiadu dziennikarzowi stacji Eska Rock, w którym opowiedziała o swojej drodze artystycznej i przygotowaniach do "Hamleta". W rozmowie zdradziła, że wielokrotnie już dostawała propozycje grania w Teatrze Narodowym. Ponoć zawsze konsekwentnie odmawiała, bo bała się wywołania afery.
"Wiem, że za tym wyborem obsadowym leży ogromna symbolika. (...) Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to jest bardzo ryzykowne zagranie. Po pierwsze nigdy wcześniej, a padały takie propozycje nie tylko ze strony taty, ale różnych reżyserów, którzy chcieli pracować w Narodowym, żeby mnie zatrudnić. Ja się nigdy na to nie zgadzałam właśnie po to, żeby nie wywiązała się z tego taka małostkowa afera, jak ta która dzieje się teraz" - mówiła na antenie stacji.
W końcu jednak Helena, za namową swojego agenta, przyjęła propozycję ojca.
Celebrytka przejmująco stwierdziła, że być może jest to ostatnia możliwość dla niej, by zagrać w spektaklu reżyserowanym przez 81-letniego ojca.
"I tak naprawdę ja nie mam kontrargumentów, no bo to jest nepotyzm, ale z drugiej strony mam być może ostatnią możliwość, żeby pracować z tatą. Przez jego ręce przewinęły się pokolenia aktorów, mam wrażenie, że prawie wszystkich oprócz mnie, bo wbrew powszechnemu przekonaniu, ja się od niego nie uczyłam przy niedzielnym stole, to nie tak wygląda" - stwierdziła.
Oprócz Heleny w Teatrze Narodowym gościnnie wystąpi aktor młodego pokolenia Hugo Tarres. Zarówno dla niego, jak i dla Heleny, możliwość zagrania w pożegnalnym spektaklu Jana Englerta jest wielką szansą na wzmocnienie swojej pozycji w branży aktorskiej.
"Mój tata jest w eleganckim wieku. Ja bym też chciała mieć możliwość czegoś się od niego nauczyć, a wydaje mi się, że zatrudnienie w spektaklu dwójki bardzo młodych aktorów i również zatrudnienie swojej córki jest bardzo symbolicznym przekazaniem pałeczki i nie musi być odczytywane jako ostatni krzyk kumoterstwa, a raczej pierwszy krzyk idącego nowego pokolenia. Takie było zamierzenie" - skwitowała aktorka.
Zgadzacie się z opinią Heleny Englert?
Zobacz też:
Englert ma znanego brata. Od lat nie utrzymują kontaktu: "Nie mamy ze sobą nic wspólnego"
To on zastąpi Jana Englerta na stanowisku dyrektora Teatru Narodowego. Niemałe zaskoczenie