Hit Budki Suflera wyjawił prawdę o jej romansie. Nie do wiary, jak potoczyły się losy słynnej Jolki
Słynny przebój Polska śpiewa od ponad 40 lat. Tekst - nawet jeśli nie w całości - zna każdy, ale mało kto wie, kim naprawdę była tytułowa Jolka z hitowego utworu Budki Suflera. Okazuje się bowiem, że za adresatką piosenki w charakterystycznym wykonaniu Felicjana Andrzejczaka kryje się realna osoba.
"Jolka, Jolka, pamiętasz" (sprawdź!) to jeden z najbardziej znanych utworów zespołu Budka Suflera. Utworów, które w dodatku wykonał nie Krzysztof Cugowski, ale zmarły właśnie Felicjan Andrzejczak. To mocny głos wokalisty już na zawsze kojarzyć się będzie z przejmującą historią miłosną, która przytrafiła się Markowi Dutkiewiczowi, tekściarzowi.
W 1982 r. poznał on bowiem nad morzem, w Dębkach, kobietę o tytułowym imieniu. Szybko nawiązał się między nimi romans, chociaż kochanka miała syna i męża, który akurat wyjechał do Anglii do pracy. Skończyły się wakacje, musiała się skończyć więc i letnia przygoda. Dutkiewicz postanowił jednak utrwalić ją na papierze.
Co ciekawe, twórca wcześniej poprosił ukochaną o zgodę - w końcu to jej powinno bardziej zależeć na utrzymaniu relacji w tajemnicy. Ta jednak nie miała nic przeciwko pomysłowi autora tekstów piosenek. I tak miliony osób w pewnym sensie dowiedziały się o czymś, co powinno zostać zachowane w sekrecie. Wśród nich był też oficjalny partner tajemniczej piękności...
Aż trudno uwierzyć w to, co działo się później. Kilkanaście lat po wydarzeniach nad Bałtykiem doszło bowiem do konfrontacji męża słynnej Jolanty i jej byłego kochanka. O przebiegu spotkania opowiadał sam Dutkiewicz.
"Widziałem się, owszem, z jej małżonkiem, kiedy już wrócił z Anglii. Pracował tam na budowie, dzięki czemu dobrze rozwinął się fizycznie, zaciskały mu się pięści, ale kultura i ogłada jednak wzięły górę. Ale nasza historia była epizodem, Jolka miała też inne sytuacje, bardziej znaczące. Kiedy on wrócił, nasza relacja dawno przestała być aktualna. Została pieśń..." - relacjonował w dość oględnych słowach w książce "Piosenka musi posiadać tekst".
Niestety związek nie przetrwał. Zdradzany partner postanowił rozwieść się z niewierną żoną.
Choć opowiadana przez niego historia należy do dalekiej przeszłości, która w dodatku przyniosła dość przykre konsekwencje, utwór do dziś żyje własnym życiem. Po raz pierwszy Felicjan Andrzejczak, który stanowił część Budki Suflera przez zaledwie dwa lata, wykonał ją na żywo w październiku 1982 r. w nieistniejącym już klubie studenckim "Park" w Warszawie.
Tytuł znalazł się na albumie "1974-1984". Dziś mało kto wie, że miejscem jego powstania był dom kultury w Bytomiu. Romuald Lipko skomponował całość na keyboardzie na dosłownie kilka chwil przed koncertem. Co ciekawe, słynny kompozytor czerpał w tym przypadku wyraźnie z Roda Stewarta i jego "Sailing", wzorując się przede wszystkim na tempie piosenki.
Na początku nie wszyscy byli do "Jolki" przekonani. Ale kiedy zaczęła często pojawiać się w radiu, a później zrobiła prawdziwą furorę na Woodstocku, stało się jasne, że właśnie narodził się ogromny hit. O jego wielkości świadczą nie tyle wysokie miejsca w zestawieniach największych przebojów w historii polskiej muzyki, ale przede wszystkim fakt, że do dziś jest śpiewany i znany nawet przedstawicielom młodego pokolenia.
Zobacz też:
Cugowski znienacka ujawnił przyczynę śmierci Andrzejczaka. Jest inaczej niż ludzie myśleli
Krzysztof Skiba jeszcze niedawno widział Felicjana Andrzejczaka. Zauważył jedno