Syn Bocelliego miał pomóc zrobić karierę polskiej piosenkarce. Kulisy ich współpracy nie są jednak tak kolorowe
Fanów Sanah, których przecież w Polsce nie brakuje, z pewnością ucieszył fakt, że ich idolka znakomicie wykorzystuje swoją szansę i koncertuje u boku włoskiego gwiazdora. Już niedługo wokalistka wyruszy za ocean, by tam podbić serca publiczności. Jak się jednak okazuje, życie Sanah wcale nie jest usłane różami a spełnianie "amerykańskiego snu" może nie być aż tak opłacalne.
Nazwisko Bocelli w świecie muzyki znaczy bardzo wiele. Obecnie głośno jest jednak nie tylko o Andrei, ale także o jego synu Matteo, który poszedł w ślady słynnego ojca. 26-letni muzyk coraz lepiej radzi sobie na światowych scenach. W Polsce ma oddane grono fanów, którzy z prędkością światła wykupują bilety na jego koncerty.
Nic więc dziwnego, że wieść o współpracy Matteo Bocelliego i polskiej wokalistki Sanah była dla wielu osób sporym zaskoczeniem. Artyści zagrali wspólny koncert na Stadionie Narodowym, który okazał się niemałym sukcesem. To jednak nie koniec współpracy tej dwójki. Już pod koniec listopada Sanah wyruszy w trasę koncertową po USA i będzie występować u boku włoskiego śpiewaka. Odwiedzą największe miasta, taki jak: New Jersey, Nowy Jork, Ohio, Los Angeles czy Seattle.
Niestety jednak kulisy "amerykańskiego snu" Sanah ponoć nie są wcale tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Informator portalu ShowNews.pl donosi, że wokalistka za jeden koncert zagrany w Stanach Zjednoczonych ma zarobić 10 tysięcy dolarów. Bocelli zaś za jeden koncert ma zgarniać w tym czasie okrągły milion.
"Bocelli, oprócz horrendalnej gaży musi mieć także zapewniony elegancki apartament w hotelu wielkości ponad 200 metrów, z fortepianem w pokoju, z dostępnym hotelowym fitnessem przez 24 godziny na dobę i restauracją z kucharzem" - powiedział wspomnianemu portalowi informator z polskiej branży muzycznej.
Mimo tak dużej różnicy w wynagrodzeniu, dla Sanah sama możliwość pokazania się na amerykańskiej scenie jest wartościowa.
"Mimo, wszystko, że sanah jak na swoje finansowe możliwości śpiewa w USA za przysłowiową 'miskę zupy', to cały czas jest na tym biznesie do przodu, ma darmową promocję i możliwość zaprezentowania się amerykańskiej publiczności, i to w okresie przedświątecznym i świątecznym. Amerykanie uwielbiają chodzić w tym czasie na koncerty, jest to dla niech celebracja świąt, kochają włoską kulturę i wielu z nich ma włoskie korzenia. Sanah nie śpiewa, dla polonii po kościelnych salkach. Takiej trasy przed nią nie miał jeszcze żaden polski wykonawca młodego pokolenia, więc jak mówią amerykanie to dla niej jest win, win!" - kończy informator portalu.
Widać, że Sanah bardzo poważnie myśli o karierze za oceanem. Nie tak dawno udostępniła w sieci album z anglojęzycznymi wersjami jej piosenek. Zapewne, że nie chce odpuścić możliwości, jaka trafiła się jej dzięki współpracy z synem Anderi Bocelliego.
Zobacz też:
Tabloid przyłapał Sanah i jej męża. Ich humory pozostawiały wiele do życzenia
Ewa Bem wyznała, co sądzi o umiejętnościach Sanah. Nie gryzła się w język
Sanah nie wytrzymała i odgryzła się Szabłowskiej. Cóż za riposta