Wieści ws. Eurowizji to nie były tylko plotki. Steczkowska właśnie sama potwierdziła
W ostatnich miesiącach Justyna Steczkowska jest na ustach wszystkich za sprawą Konkursu Piosenki Eurowizji. Decyzją widzów wokalistka dokładnie po 30 latach od swojego debiutu w przeglądzie będzie ponownie będzie reprezentować nasz kraj. Gwiazda intensywnie przygotowuje się do występu, poleciała już nawet do Szwajcarii, aby właśnie tam, na ziemi gospodarza tegorocznej edycji show, nagrać materiał promocyjny. Trudno było oderwać wzrok od jej... butów.
Od początku mówiło się, że Justyna Steczkowska jest faworytką tegorocznych polskich preselekcji do "Eurowizji". Choć odczucia widzów były mieszane, to jednak większość zgodziła się, że piosenkarka ma największe szanse na zajście daleko w rywalizacji. Przekonanie to uwidoczniło się w głosowaniu SMS-owym, które 52-latka dużą przewagą wygrała.
"Mam nadzieję, że nie będzie wstydu i będziemy chociaż w pierwszej dziesiątce, i będziemy mogli być z tego dumni. Może będziemy nawet w piątce, nawet w trójce, kto to wie? (...) Trzeba zrobić krok do przodu, żebyśmy chociaż raz wygrali. Życzmy sobie tego wszyscy, bo przecież ja reprezentuję was przede wszystkim (...). Będziemy o to walczyć" - zdradziła swoje ambicje podczas konferencji prasowej.
Choć "Jusia" zapewniała, że ma wystarczająco dużo własnych planów muzycznych, żeby nie martwić się o przyszłość w razie niepowodzenia na "Eurowizji", teraz skupia całą swoją uwagę na przygotowaniach.
Kilka dni temu w "Dzień Dobry TVN" opowiedziała m.in. o ambitnych planach włączenia do choreografii show efektownego elementu - uniesienia pod sufit, które zaprezentowała w trakcie preselekcji. Nie jest to jednak wcale proste do wyegzekwowania od szwajcarskiego organizatora imprezy.
"(...) Cały czas te rozmowy idą jak po grudzie. Nie ma gdzie tego podwiesić, bo tam jest dużo podwieszeń. To jest wielkie show, sto razy większe niż to, co widzieliście państwo tutaj. Nikt tam jeszcze nie latał do góry, nikt takich rzeczy nie robił, więc są dość oporni. Ale wierzę, że skoro Polak potrafi, to Szwajcar nie potrafi?" - mówiła.
Do wielkiego wydarzenia w karierze Steczkowskiej zostało jeszcze dwa i pół miesiąca, ale wokalistka nie chce tracić ani chwili. Właśnie wyruszyła do Szwajcarii, aby w śnieżnej aurze nagrać materiał promocyjny na potrzeby wydarzenia. Każdy z uczestników ma bowiem obowiązek nagrać swego rodzaju wideowizytówkę, w której przybliży własną sylwetkę i dokonania.
Na jej InstaStories znalazła się krótka relacja z wyprawy. Na filmiku widzimy celebrytkę wiezioną pojazdem dostosowanym do trudnych górskich warunków. W tym momencie "Jusia" ma jeszcze płaskie buty zimowe w stylu emu i okryta jest śpiworem. Później zakłada jednak dopasowane do kurtki czerwone kozaki na wysokim obcasie. Gwiazda domyśliła się, jakie oburzenie to wywoła.
"Najwięcej komentarzy będzie: 'Steczkowska (...) [szalona - przyp. aut.] w szpilkach w górach'. Ale co poradzić, jak ja się urodziłam w szpilkach? To jest przedłużenie mojej nogi" - zażartowała, udowadniając, że ma do siebie dystans.
Oby tylko nie skończyło się tak, jak kilka miesięcy temu, kiedy przez cienką szpilkę piosenkarka nabawiła się urazu podczas kręcenia teledysku.
Ale jeśli chodzi o przywiązywanie uwagi do wyglądu bez względu na okoliczności i bycie gwiazdą pełną gębą, to niedawno mówiła o tym Doda.
"I ona [Justyna Steczkowska] wchodzi na ten dworzec (...) w trzydziestocentymetrowej szpilce na wygiętym podbiciu, tak że (...) po prostu jezioro łabędzie się może od niej uczyć. Do tego ołówkowa spódnica, (...) że nawet kroku nie zrobisz do pociągu, a jednak robi! Rondo takie z kapeluszem, że ja mówię: 'czyli jednak obok siebie nie siedzimy?'. Do tego taka objętość we włosach, doczep, rzęsa tam delikatnie szturchająca konduktora w czwartym rzędzie, make-up, wszystko!" - opowiadała barwnie w podcaście "Bliskoznaczni" prowadzonym przez Katarzynę Nosowską oraz jej syna, Mikołaja Krajewskiego.
Rabczewska była pełna podziwu dla postawy koleżanki po fachu, która zawsze jest gotowa, by wejść w interakcje z fanami.
"Ona cały czas jest w tej roli. Jest na scenie i ona to kocha, bo ja się zapytałam, ona to uwielbia. Ona jest zawiedziona, jak ktoś do niej nie podejdzie. (...) Właśnie tacy ludzie są stworzeni do sceny" - skwitowała.
Zobacz też:
Ekspertka ocenia występ Justyny Steczkowskiej podczas preselekcji. Padły mocne słowa
Nagle Lanberry zabrała głos ws. Steczkowskiej. "Ma dla mnie mniejszą wartość" [POMPONIK EXCLUSIVE]
Justyna Steczkowska wyznała tuż po preselekcjach. Takie ma wymagania