Żółkowska ujawnia kulisy dołączenia do obsady "Klanu". Niewiarygodne, kto maczał w tym palce
"Klan" to nie tylko praca, ale i rodzinna tradycja. Przekonała się o tym Joanna Żółkowska, która trafiła na plan produkcji w 1997 roku, dzięki wsparciu córki Pauliny Holtz. Od tamtej pory wciela się w postać Anny Surmacz-Koziełło, której perypetie śledzą miliony Polaków. Mało kto wie, aktorki łączy wyjątkowo bliska więź.
Nie od dziś wiadomo, że Joanna Żółkowska jest jedną z twarzy serialu "Klan". Od 1997 roku, z powodzeniem wciela się w rolę Anny Surmacz-Koziełło, zdobywając sympatię milionów Polaków. Nie wszyscy wiedzą, że aktorka trafiła na plan produkcji TVP dzięki wsparciu córki Pauliny Holtz. To ona pracując przy telenoweli od początku, przetarła szlaki i przekazała mamie epizodyczną rolę.
"Paulina, która pojawiła się tam wcześniej, przyniosła mi pewnego dnia rólkę do zagrania i tak ją odegrałam, że przypadła do serca wszystkim, a ja zostałam w tym popularnym i lubianym serialu do dziś" - przyznała w rozmowie z gazetą "Świat i ludzie".
Postać Anny Surmacz-Koziełło na tyle spodobała się producentom, że zaproponowali jej dalszą współpracę. Od tamtej pory zapracowała sobie na uznanie w środowisku artystycznym i nie zamierza rezygnować z kultowej roli.
"Losy bohaterów wciągnęły Polaków, a ja przychodzę na plan "Klanu" z wielką przyjemnością" - podkreśliła w rozmowie.
74-latka nie ukrywa, że mimo bogatego dorobku artystycznego, największą dumą napawa ją córka, Paulina. Jest zadowolona z jej sukcesów zawodowych i ciągłego rozwijania różnorakich pasji. Ogromnym uczuciem darzy też dwie wnuczki - Tosię i Marcysię, z którymi spełnia się w roli babci.
"Jeśli jest coś, co mi daje radość w życiu, są to z pewnością sukcesy Pauliny. Jest nie tylko wszechstronnie uzdolniona na scenie, ale również pisze, maluje, fotografuje i myślę, że w tych ostatnich dziedzinach jeszcze się nie rozkręciła, nie powiedziała ostatniego słowa. (...) Muszę przyznać, że ja jej nigdy nie krytykuję, bo to, co ona robi, zawsze mi się podoba" - stwierdziła na łamach "Rewii".
Aktorka podkreśliła przy tym, że fundamentem więzi z córką są wspólne, pozytywne cechy charakteru. To one pozwalają im konsekwentnie realizować zamierzone cele i motywują do ciągłego doskonalenia swoich umiejętności. Serialowa Surmacz-Koziełło dobitnie przyznała, że w trudnym świecie show-biznesu, gdzie krytyka jest często bardzo bolesna, możliwość liczenia na wsparcie bliskiej osoby jest bezcenna.
"Przede wszystkim nasze dobre cechy charakteru, ale też zdecydowanie, wyobraźnię i chęć do rozwoju zawodowego. Obie jesteśmy dość samodzielne i niezależne. Wspieramy się, co jest bardzo ważne, dyskutujemy na temat naszej pracy, bo w zawodach artystycznych trzeba mieć bardzo silną psychikę. Raczej nie można pokazywać swoich słabości, płakać w kącie, bo inni to wykorzystają. Obie jesteśmy dość emocjonalne, ale umiemy powiedzieć przepraszam" - podsumowała.
Zobacz też:
Kolejna aktorka odejdzie z "Klanu"? Żółkowska nie pozostawia wątpliwości
Nagle dowiedziała się, że nikt nie chce z nią pracować. Wyrzucono ją na bruk
Uwielbiana aktorka nigdy nie wyszła za mąż. Jej związek z reżyserem latami był owiany tajemnicą